Chciałabym was spytać, co sądzicie o Krakowie? Pytanie nie związane z tematyką bloga, ale poczekajcie chwilkę, a może zrobi się troszkę ciekawiej.
Każdy może mieć różne wspomnienia i uczucia związane z tym miastem, niektórzy z was mogli tam w ogóle nie być, inny byli wiele lat temu razem z rodzicami, bądź z wycieczką, a jeszcze inni odwiedzili Kraków na własną rękę, czyli tak jak ja to zrobiłam. Wiecie co? Ostatnie rozwiązanie jest najlepsze.
Cudownym uczuciem jestem opanowana, gdy spaceruję po wąskich uliczkach Krakowskiego rynku ( i nie tylko), na których praktycznie co krok spotyka się zabytek wart zapamiętania. Jestem tu po raz pierwszy w życiu i zakochałam się…w Krakowie oczywiście ;) Muszę zaznaczyć, że nie lubię miast, odchorowuję każdą podróż do Poznania, a w czasie roku akademickiego odczuwam, nie przesadzam, wstręt do tego miasta. W czasie 8 godzinnej podróży pociągiem do Krakowa nie nastawiałam się na nic, ani na to, że mi się spodoba, ani na to, że będę rozczarowana, i koniec końców, to było najlepsze podejście. Zacznę od początku.
Liczy się pierwsze wrażenie, tak się ogólnie powiada, toteż wysiadłszy z pociągu byłam wręcz (lekko mówiąc) zaskoczona wyglądem peronu. Pozytywnie. Trafiłam na całkowicie wyremontowany peron z nową, dwujęzyczną tablicą informującą o odjazdach i przyjazdach pociągów. Wszystko było nowe, nawierzchnia, tory, zadaszenie, a co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej z mojego perony numer 15, schodami zostałam doprowadzona do Galerii Krakowskiej. Tam też wyszłam, gdyż z galerii miałam blisko na nocleg. Kolejną rzeczą do której się muszę przyznać, jest to że nie cierpię centrów handlowych, hipermarketów itp. z wielu powodów, ale nie jest to istotne w tym momencie. Gdy znalazłam się wreszcie na piętrze galerii zaskoczył mnie jej ogrom, światła i ogólnie rzecz biorąc wszystko. Muszę zaznaczyć, że to nie tylko ja odniosłam takie wrażenie, jakbym nagle znalazła się w innym kraju. Standard tej galerii jest znacznie wyższy niż np. Starego Browaru poznańskiego, podsumowując widać, że ktoś się przyłożył. Było wiele rzeczy które zwróciły moją uwagę i zaskoczyły mnie m. In ilość cudzoziemców, ale o dziwo nie ma zatrważającej ilości ciemnoskórych, a słyszałam, że ponoć jest ich dużo(nie żeby było w tym coś złego). W końcu udało nam się opuścić galerię właściwym wyjściem. Ukazał mi się Kraków, który jest wg mnie jednym wielkim zabytkiem i od razu nasunęło mi się porównanie go z Paryżem, w którym byłam rok temu. Taki nasz polski Paryż, a nawet więcej. Zaraz po zostawieniu bagażu wyszłyśmy na miasto, a był już wieczór. Szłam wąskimi romantycznymi uliczkami, łagodne światła otul- lały kościoły i kamienice, czułam się wspaniale, i żałuje że zdjęcia nie potrafią pokazać tego, co widzi ludzkie oko. Pogoda tego wieczoru, jak przez następne dni nie rozpieszczała, było pochmurno i czasami lekko mżyło, ale na całe szczęście było bardzo ciepło. Mimo to otaczający mnie świat był magiczny, wprost wtopiłam się w klimat tego miejsca i było mi wspaniale. Wawel, jakby tu o nim nie wspomnieć, ogromnie mnie zaskoczył swoją wielkością i dostojnością, Grobowce polskich Królów poruszyły mnie, niesamowite jest, to że stoi się koło szczątków ludzi, którzy dosłownie stworzyli państwo polskie, no może niektórzy nie zasłyneli niczym szczególnym, ale mimo to mieli wpływ na historię naszego państwa. Tyle się o nich czytało w szkole, co prawda nie za dużo pamiętam, ale jednak uczucie naprawdę niezwykłe gdy spogląda się na ich trumny. Kraków jest bardzo wdzięczy do zwiedzania, praktycznie wszystko, co najciekawsze położone jest wokół Starego Rynku, a pokonywanie odległości między poszczególnymi zabytkami jest przyjemnością.
Co mi się w Krakowie naprawdę (oprócz oczywistych głównych atrakcji) podoba to ogromna ilość antykwariatów, kocham książki, a tam za małe pieniądze można się było obłowić, zresztą same przeglądanie okładek to niezła frajda.
Nie muszę chyba informować o wręcz niemożliwie ogromnej sieci gastronomicznej Krakowa, jest pełno cafe barów, restauracji, lodziarni, ciastkarni i tak by można wymieniać jeszcze bardzo długo. Na każdym rogu stoją budki, w których uśmiechnięte (trochę z przymusem) panie sprzedają obwarzanki, można wybrać tak owe z serem, makiem lub sezamem, pikantne lub łagodne.Są bardzo dobre i spore, naprawdę można się nimi najeść. Kosztują 1,5 zł za sztukę, ale najtańsze są na dworcu po 1,2 zł.
Jeśli jest ktoś zainteresowany cenami jakie są w Krakowie to muszę powiedzieć, że w sklepach jest tak samo, ale jeśli chce się zjeść na mieście coś regionalnego, bądź skosztować odrobiny luksusu to obiad, danie główne, kosztuje od 25 zł wzwyż.
Muszę o tym napisać, bo jest to jak dla mnie, może lekko walniętej na punkcie jedzenia osoby, świetna sprawa. Otóż dzięki podpowiedzi mamy mojej przyjaciółki, skierowałyśmy się na Rynek Kleparski, w celach zakupowych oczywiście. Na mapie Krakowa powinien być opisany. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu czekał na mnie targ pełen kolorów, zapachów i różnych niezwykłości. Pierwsze co się rzuciło w oczy to warzywa i owoce, wręcz stosy, i muszę przyznać, że ceny wydawały mi się niższe niż w Poznaniu. Oprócz tego zaskoczyły mnie góralki z nabiałami, jajkami i kurczakami świeżo oskubanymi, kiedy stanęłam jak wryta i patrzyłam, ze zdziwieniem co sprzedają, zaraz jedna do mnie zagadnęła czego sobie życzę i zaczęła podawać mi na próbę różne rodzaje sera, owcze, kozie, krowie, smażone, wędzone trudno spamiętać nazwy. Jako, że nie miałam ogromną ochotę na twarożek wzięłam na próbę, Za całkiem spory woreczek no powiedzmy 400 gram zapłaciłam 5 zl, nie wiem czy to przez magię tego miejsca, czy przez to, że byłam głodna jak wilk, ale zjedzony na śniadanie ser był przepyszny, nigdy nie jadłam tak dobrego.
Co więcej, kupiłam również pomidory, które były bardzo dojrzałe pachniały i smakowały niezwykle, odkąd zaczął się sezon nie jadłam tak dobrych. Jak to jest, że nawet pieczywo mają lepsze. Na rynku stały małe budki z przeróżnymi wypiekami, w tym chleb na prawdziwym zakwasie, nie wyglądał jak z obrazka, ale to tylko oznacza, że był naturalnie przygotowany. Kolejne magiczne miejsce Krakowa, niby zwykły ryneczek, a jednak pozostawia wspomnienia barw, smaków i zapachów.
Muszę przyznać, że zasmuca mnie fakt, iż kuchnia polska jest tak słabo promowana w Krakowie. Ktoś może się ze mną nie zgodzić, fakt są takie restauracje jak Chłopskie Jadło, Piwnica pod Baranami, ale jest ich mało w stosunku do kebabowi i knajp „wszystko w jednym” czyli kuchnia włoska z dodatkami kuchni tureckiej, francuskiej itd. Muszę przyznać, że jeśli chce się zjeść dobrze i w rozsądnej cenie, a zarazem po polsku, to polecam bary mleczne. Naprawdę porcje są spore, wszystko jest świeże i pachnące. Bar mleczny w którym byłam znajduje się na ul. Grockiej zaraz przy rynku. Panował tam spory tłok, ale jedzenie zaskoczyło mnie smakiem prawdziwego domowego obiadu. Za obiadek ze zdjęcia zapłaciłam 15,45 zł. Takich miejsc w Krakowie jest parę, ale trzeba cierpliwie poszukać, mogę jeszcze zasugerować bar mleczny przy Uniwersytecie Jagiellońskim, nie byłam, ale słyszałam, że wszystko jest pyszne. Są jeszcze pierogarnie, nie wiem niestety jak tam z jakością dań, ale można zaryzykować.
Jeśli ma się ochotę na deser w Krakowie, to jednym problemem będzie wybór miejsca, gdyż kawiarni, lodziarni i ciastkarni jest tam więcej niż restauracji. Przyjrzałam się bliżej „Pijalni czekolady E.Wedel”, niestety nie mogłam zrobić w środku zdjęć. Wystrój jest przesycony czekoladą, zresztą tak samo jak menu, co wydaje się być logiczne. Wybór jest spory, a ceny na cóż wysokie, ale jeśli chce się skosztować czegoś słodkiego i tańszego proponuję żółtą budkę z lodami w kamienicy na ul. Grockiej bliżej rynku.
Teraz napiszę jeszcze o dzielnicy Krakowa, którą naprawdę warto zwiedzić – Kazimierz, dawna dzielnica żydowska. Jest to miejsce bardzo klimatyczne, nie ma tam przepychu, jest sporo małych knajpek proponujących kuchnię żydowską, ponad to podawane tam są sławne zapiekanki koszt ok. 6 zł z różnymi dodatkami, cieszą się wielką popularnością. Warto jest chociaż raz przejść się po Krakowie nocą, po Starym Rynku jak i po Kaziemierzu, są to niezapomniane przeżycia.
Jeszcze długo będę wspominać moją wyprawę, naładowałam się optymizmem tego miast na dłuższy czas. Miło mi, że mogłam się z wami podzielić moim przeżyciami, i zarazem pokazać Kraków pod kątem trochę bardziej smakowym.