poniedziałek, 17 lutego 2014

Kulinarna Grecja 2

Ponad miesiąc przerwy w pisaniu, znowu... Jestem ciągle czymś zajęta, stale gdzieś pędzę. Jak już nastanie weekend to odsypiam i ładuję akumulatory na następny tydzień wyścigu z czasem.
Jak widzę to, co dzieje się za oknem, to mi słabo. Robię sobie herbatkę, moszczę się na kanapie i wspominam słoneczną Grecję, chwila oddechu.
Pomyślałam, że opowiem Wam o dalszych kulinarnych odkryciach na Zakynthos. Szkoda, że słowa w pełni nie oddają smaków śródziemnomorskiej kuchni. W przeciwnym razie byłby to Wasz najsmaczniejszy post tego dnia.

 Drugi dzień pobytu spędziliśmy wylegując się na plaży i zwiedzając miejscowość. Tak jak już wspominałam, przy głównej drodze Alykanas znajduje się sklep na sklepie. Wśród nich znalazłam tylko jedno stoisko z owocowo-warzywne, gdzie bardzo tanio można było kupić pomidory 1 euro/kg, brzoskwinie 1,6 euro/kg, cebule 0,6 euro/kg i nie tyko. Wszystko świeże i pyszne. Polecam szczególnie grecką czerwoną cebulę, jest soczysta, słodka i pyszna. Nie wydziela takiego silnego zapachu, nie płacze się przy jej krojeniu. Można ją chrupać tak jak robił to Martin Riggs w Zabójczej Broni :) . Nawet zakupiłam parę sztuk i przywiozłam do Polski, była to smaczna pamiątka :)

Restauracja Memories

Jeśli chcecie spróbować tradycyjnej greckiej musaki to tylko tam :) Niby zwykła zapiekanka, parę składników, ale efekt końcowy jest bardziej niż zadowalający. Dodatkowo było to jedno z tańszych dań 6,5 euro, przy tym porcja ogromna. Sama zapiekanka jest strasznie zapychająca, podawana jest dodatkowo z frytkami (!), ja podziękowałam i poprosiłam o warzywa w zamian. Zamawiając w Polsce nie można mieć żadnych dodatkowych zachcianek, typu podanie sosu do sałatki oddzielnie, albo likieru do kawy w oddzielnym kieliszku, wiecie co mam na myśli. Kelner krzywo się patrzy i od razy leci do managera pytać, czy może moją dziwną prośbę spełnić. W Grecji klient nasz pan, tam nie było rzeczy niemożliwych. Stałą odpowiedzią było "no problem".
Warstwy bakłażana i ziemniaków, przełożone mięsnym sosem pomidorowym, a wszystko to przykryte grubą warstwą kremowego beszamelu. Proste prawda :)







Wieczorami Alykanas tętni życiem. Nie można się nudzić. Okoliczne bary sprzedają pyszne drinki, a jak załapiecie się na happy hours, to każdy alkohol z karty otrzymacie za 3 euro. Czuć w nich prawdziwe procenty, nie są oszukane. Na marginesie takiego samego (z nazwy) drinka zamówiłam w poznańskim klubie i smakował jak woda podbarwiona sokiem...


Kolejnego dnia zawitaliśmy ponownie w Dionizosie. Skusiło nas mięsny, regionalny przysmak, Lamb Kleftiko. Jagnięcina zapiekana w sosie pomidorowym z ziemniakami, cebulą i czosnkiem, na wierzchu kawałek zapieczonej fety. Podawane w glinianym naczyniu w towarzystwie pieczonych ziemniaków. Poprosiliśmy o karafkę czerwonego wina, które podano przed posiłkiem. Doskonale komponowało się z daniem. Główne danie  8,5 euro, krafka wina 2,5 euro.


Na śniadanie kolejnego dnia kupiłam ciastko z fetą, niestety rozczarowałam się. Był mdły, sera tyle co nic, szkoda (1,4 euro/szt)


Kolejna obiadokolacja z cyklu- greckie potrawy. Stifado beef (7,6 euro) i wieprzowina w sosie musztardowym (7,6 euro). Stifado, to grecki gulasz może być z wołowiną, wieprzowiną, kurczakiem, albo nawet z królikiem. Sos przyrządzany jest na na bazie pomidorów, z obowiązkowymi małymi cebulkami, wszystko duszone w czerwonym winie.

* Jeśli planujecie już swoje wakacje polecam zajrzeć na strony internetowe restauracji, które zamierzacie odwiedzić. Na stronach właściciele często zamieszczają kupony promocyjne przy okazaniu, których do posiłku dostajecie wino gratis :)







Każda grecka wyspa ma swoje regionalne danie. Przed wyjazdem proponuję zrobić sobie listę specjałów, które warte są skosztowania. Nie wyobrażam sobie wakacji bez  regionalnej kuchni. Lepiej poznamy dany kraj i kulturę, jedząc to co lokalne, niż zwiedzając stare ruiny. Greckie restauracje tętnią życiem, można wiele się dowiedzieć ciekawostek rozmawiając z obsługą. Kelnerzy będą bardziej gadatliwi i przyjaźni, gdy zamówi się ich domową potrawę. Chętnie odpowiadają na pytania o danie i składniki. Będąc na Zakynthos szukaliśmy restauracji, w której podają potrawkę z królika. Wszędzie pytałam, najczęściej mówili, że jestem pierwszą zainteresowaną osobą, jak to powiedział: Anglicy nie lubią więc nie gotujemy... To prawda Anglicy jadali głównie pizze, frytki i kurczaka...
Mieliśmy farta i któregoś wieczoru zawitaliśmy do restauracji Paradosiako, tam zamówiliśmy królika w sosie pomidorowym. Bardzo elegancka tawerna, stoliki stoją na pięknie oświetlonej, drewnianej werandzie. Polecam.

To co mi osobiście mocno zawsze kojarzyło się z grecką kuchnią (oprócz sałaki greckiej) to pita i tzatzyki. Najlepszą jedliśmy w mieście Zakynthos na deptaku, który ciągną się wzdłuż portu. Pita sama w sobie stanowi świetną przekąskę, ceny wahają się od 2-5 euro w zależności od dodatków. Miękka podpiekana pita, przyrumienione mięso, świeże warzywa i sos tzatzyki - pycha.




Jeśli lubicie przystawki, które zaostrzają apetyt polecam grillowany ser halloumi, coś wspaniałego :)



Na koniec, to co Grecy latem piją litrami czyli FRAPPE. Może być z mlekiem i cukrem, lub bez dodatków, zawsze zimne, podawane w wysokiej szklance z kostkami lodu. Bez niego pobyt w Grecji nie byłby taki sam. W zależności od miejsca za kawę zapłacicie 2-3 euro.






Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wypróbowania greckiej kuchni. Co więcej pokazałam, że ceny na Zakynthos nie są porażające i ze spokojem można jadać na mieście.